8 listopada 2023

Dzień 3: na polowaniu i w szkole

To miał być lżejszy fizycznie dzień. Ale nie był ani łatwy fizycznie ani emocjonalnie. Był to natomiast jeden z lepszych moich dni w Afryce.

Dzień przerwy od parków narodowych poświęciliśmy na wizytę u dwóch autentycznych plemion tanzańskich – Hadzabe i Datoga oraz na wizytę w szkole podstawowej Yusige.

Droga w kierunku jeziora Eyasi, którego okolice zamieszkują te plemiona biegła przez tereny Masajów i Iraqw. Od lat czterdziestych XX wieku są to tereny rolnicze. Wtedy zaczęły przybywać tam plemiona osiadłe, aby uprawiać cebulę. Obecnie również rolnictwo jest monokulturowe. Uprawia się tylko cebulę, kukurydzę, czy banany.

Aby wjechać na tereny zamieszkałe przez plemiona należy zameldować się i wnieść opłatę w lokalnym centrum kultury. Hadzabe stali się znani po kilku filmach dokumentalnych wyemitowanych na początku XXI wieku. Samo centrum kultury było w rzeczywistości rozpadająca się budką, do której weszliśmy z pieniędzmi a wyszliśmy z przewodnikiem Ivanem z plemienia Datoga. Pieniądze, które wpłaciliśmy za wizytę nie trafią jednak do plemion. Zostaną przejęte przez państwowe urzędy. 

Ivan posługiwał się bardzo dobrym angielskim oraz językiem klik używanym przez Hadzabe. Obecnie zbliżając się do trzydziestki zbiera krowy na posag, aby się ożenić. Jeśli nie zbierze dwudziestu krów na ładną żonę, to ojciec sam wybierze mu jakąkolwiek. Małżeństwa Datoga wyglądają tak, że kobiety pozbawione są prawa wyboru. Jeśli pojawi się zainteresowany mężczyzna z odpowiednią liczbą krów to targ jest dobijany. W zakupie żony partycypuje zwyczajowo ojciec i bracia pana młodego. Dzięki temu otrzymują oni prawo do współkorzystania seksualnego z tej żony. Wszystkie dzieci urodzone w takim związku są uznawane za dzieci jej oficjalnego męża.

Wróćmy jednak do Hadzabe. To plemię żyje w warunkach niewyobrażalnej dla Europejczyka biedy. Według ostatnich spisów ludności w Tanzanii jest ich około 1200. Tylko 400 prowadzi jednak tradycyjny zbieracko-łowiecki tryb życia. Mieszkają w szałasach skleconych z trzciny, śpią na gołej ziemi lub na kilku rzuconych na te ziemię skórach, czy szmatach. Przywództwo zmienia się wraz ze sprawnością łowiecką mężczyzn. Najlepszy myśliwy wybierany jest na przywódcę. Posługują się językiem Hadzane, który nie jest spokrewniony z żadnym innym i nie ma formy pisanej. Dźwięki są bardzo charakterystyczne i przypominają klikanie.

W trakcie naszej wyprawy udało nam się odwiedzić osadę liczącą około 50 mieszkańców. Główną atrakcją był udział w pieszym polowaniu w buszu. Na polowanie ruszyliśmy z czterema młodymi myśliwymi wyposażonymi w łuki i strzały. Cała wędrówka trwała ponad godzinę. Myśliwi zestrzelili cztery małe ptaki, które razem z wcześniej oskórowaną i wypatroszoną małpą miały stanowić dzisiejszy posiłek plemienia.

Datoga to osiadłe plemię pasterzy, rolników i kowali. Trudno powiedzieć, kto tym razem był „atrakcją turystyczną”. Datoga dla nas czy my dla Datoga. Spotkanie w chacie kobiet przybrało bowiem nieoczekiwany przebieg. Kobiety Datoga dopytywały nas o życie w Polsce, liczbę żon, ich cenę, codzienne czynności oraz pracę. Najbardziej niewiarygodnym był dla nich fakt, że żony w Polsce są darmowe, a mimo to mężczyźni posiadają tylko jedną. Nie mogły one uwierzyć, że rząd może narzucać liczbę posiadanych żon.

Mężczyźni Datoga trudnią się głównie szeroko pojętym kowalstwem – wyrobem biżuterii i strzał. Strzały kupują Hadzabe. Groty do strzał są wykuwane z dużych gwoździ. Wykucie najbardziej misternej strzały, czyli takiej która służy do polowania na małpy, zajmuje wprawnemu kowalowi około 15 minut. Biżuteria produkowana przez Datoga jest głównie mosiężna. W prymitywnych piecach kowalskich przetapiają oni mosiądz pochodzący ze złomu w sztabki, które następnie przekuwane są na biżuterię.

Przy drodze powrotnej w kierunku Karatu, na wypolerowanym motocyklu czekał Hubert. Poprowadził nas wyboistą drogą w kierunku dwuizbowego parterowego budynku, położonego na niewielkim wzgórzu ze wspaniałym widokiem na całą okolicę. Z daleka widać było tłum oczekujących dzieci i dorosłych. Przywitali nas śpiewem i obsypywaniem kwiatami. Po chwili zamieszania, niosąc przywiezione pudła przeszliśmy do budynku szkoły. Uroczystość zaplanowano w jednej z dwóch klas. W ławkach zebrali się rodzice i wszyscy uczniowie. Nas usadzono naprzeciwko.

Jak przystało na kraj z socjalistycznymi tradycjami, spotkanie zaczęto od przemówień. Wystąpił przewodniczący lokalnej społeczności, potem pastor poprowadził modlitwę. Powiedziałem na powitanie parę słów przedstawili się wszyscy członkowie naszej grupy. W dowód wdzięczności rodzice przekazali nam ręcznie wykonane drobiazgi. Dostaliśmy też po butelce wody mineralnej, najcenniejszego tutaj daru. Na koniec inny przedstawiciel społeczności odczytał w suahili pięciostronicowe przemówienie. Szczęśliwie Hubert tłumaczył na angielski. Była to dwuletnia historia szkoły napisana przez uczniów i nauczycieli.

Szkoła Yusige liczy teraz 103 uczniów klas pierwszej i drugiej. Potrzeby ma olbrzymie, bo położona jest w bardzo biednym rejonie. Obecnie powoli budowana jest kolejna klasa lekcyjna i trwają przygotowania do budowy samodzielnego domku dla nauczyciela. Potrzebnych jest na to kilka tysięcy dolarów. Z mowy wygłoszonej przez rodziców wybrzmiały nienachalne prośby o kolejną pomoc. Opuszczałem szkołę wzruszony z przekonaniem, że tutaj wrócę jak najszybciej się da.

Na koniec dnia mieliśmy okazję pospacerować po rozległym lokalnym targowisku w Karatu. Niesamowita feria kolorów i różnorodność sprzedawanych produktów. Od żywego bydła, przez wszystkie możliwe warzywa i owoce oraz mięso. Właściciele lokalnego street food serwowali grillowane kurczaki i kozy. Sprzedawano odzież i buty. Niesamowite wrażenie sprawiali mobilni handlarze płóciennymi torbami. Nosili je na wysokich kijach ponad swoimi głowami. Na niebie szybowały jak balony.

To był dzień pełen wrażeń, jeden z najlepszych moich w Afryce w ogóle. Takie dni pokazują, dlaczego nie chcę koncentrować się tylko na oglądaniu zwierząt w czasie podróżowania po Afryce. To ludzie są bowiem solą tej ziemi.

Kontakt Z NAMI

DANE FIRMY

AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210

SIEDZIBA FIRMY

ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska