Mariusz
Moja fascynacja Afryką zaczęła się pewnego deszczowego lata, kiedy z zapartym tchem przeczytałem wygrzebaną gdzieś na strychu „Starą Afrykę na nowo odkrytą” Basila Davidsona. Kolejnym etapem było spojrzenie na tragedię belgijskiego Konga oczami Conrada i bardziej naukowych opracowań. Potem poszło samo – „Zielone Wzgórza Afryki” Hemingwaya, wszystko co tylko się ukazało Ryszarda Kapuścińskiego, a skończywszy na fascynacji rzeźbą i kulturą Złotego Wybrzeża w trakcie fakultatywnych zajęć na studiach.
Kiedy po raz pierwszy stanąłem na tym kontynencie, Afryka mnie zachwyciła. Doznałem wrażenia, że żadne zdjęcia i opisy nie są w stanie oddać jej rzeczywistego piękna i klimatu. Godziny jazdy samochodem po bezdrożach, niekończący się horyzont, którego przekroczyć nie sposób, poczucie wolności i przestrzeni, widok wolnych, dzikich zwierząt, beztrosko żyjących w tych bezkresach.
Wróciłem z silnym postanowieniem, że kawałek tej Afryki musze pokazać innym. I będzie to tylko mniejszy kawałek, bo „ten kontynent jest zbyt duży, aby go opisać. To istny ocean, osobna planeta, różnorodny, przebogaty kosmos. Tylko w wielkim uproszczeniu, dla wygody, mówimy – Afryka. W rzeczywistości, poza nazwą geograficzną, Afryka nie istnieje.” (Ryszard Kapuściński).
Wszystko to co tutaj robię to w zasadzie i hobby i potrzeba zrobienia czegoś niesamowitego, a dodatkowo pożytecznego dla samych Afrykanów. Prywatnie dzielę bowiem swój czas między rodzinę i pracę, między podwarszawski Milanówek i szwajcarską Lucernę.