17 sierpnia 2023

Dzień 6: Park Narodowy Królowej Elżbiety, czyli krajobraz po deszczu

Z samego rana zaskakujemy Davida i po szybkim śniadaniu jesteśmy pierwsi u bram Parku Narodowego Królowej Elżbiety. W zasadzie to w ogóle przestało nam się chcieć jeść z rana, większą atrakcję dla wszystkich gości stanowił słoń, który odwiedził hotelową kuchnię, niż monotonny posiłek.

Pierwotnie park ten nosił nazwę Kazinga. Niestety w latach 50-tych XX wieku zmieniono jego nazwę na cześć Elżbiety II, której ze wszystkich ugandyjskich parków ten spodobał się podobno najbardziej. 20 lat później Idi Amin przywróci jego pierwotną nazwę, ale jego następcy wrócili do imienia medialnej królowej.

Wjeżdżamy do parku o 6:36, wpisując się tego dnia jako pierwsi do księgi gości. W Ugandzie panuje bowiem ciekawy rodzaj biurokracji. W każdym miejscu, które odwiedzasz jest księga. I w tej księdze zapisywane jest skrupulatnie wszystko – twoje imię i nazwisko, numer paszportu, numer telefonu, numer rejestracyjny samochodu itd. Do czego potem to służy trudno powiedzieć. Makulatury natomiast produkuje się olbrzymie ilości.

Drogi w parku są rozmyte, kilka razy niemal się zakopujemy. Później zakopiemy się naprawdę, dwukrotnie będą musieli nas wypychać innym samochodem z grzęzawiska. Game drive zaczyna się nieźle, na środku drogi leży lwica. Jesteśmy sami, mamy czas na sesję fotograficzną. Później tradycyjnie antylopy, bawoły, znowu lwica. Poszukiwania lamparta nie udają się, są natomiast większe stada bawołów. Generalnie, ilość zwierzyny jest rozczarowująca. A poszukiwanie drapieżników to rzeczywiście game drive. Jadąc do ugandyjskich parków narodowych, trzeba być przygotowanym na to, że zwierząt będzie zdecydowanie mniej niż w Serengeti, a każdy napotkany okaz należy celebrować. Powodem jest susza. Trawy są przeschnięte, roślinożerne zwierzęta powędrowały dalej w poszukiwaniu pożywienia, a drapieżniki prawdopodobnie dotrzymują im kroku. O tym, że drapieżników jest mało świadczy również fakt, iż przez wszystkie dni spędzone w Ugandzie nie widzieliśmy ani jednego sępa i marabuta, a więc padlinożerców im towarzyszących.

Zresztą już w Parku Narodowym Wodospadów Murchisona, David ostrzegał mnie, że w tym momencie prawie nie będzie tu zwierząt.

Wracamy do lodgy przed lunchem. Kolejny raz okazuje się, że w Buffalo Safari Lodge jest chyba najlepsze jedzenie w Ugandzie i najsympatyczniejsza obsługa.

Po lunchu płyniemy łodzią po kanale Kazinga, w kierunku jeziora Edwarda (też jest to teren parku Królowej Elżbiety). To dużo ciekawsze doświadczenie od porannej jazdy, dużo ptactwa, słoń i bawół zażywający kąpieli w jeziorze, duże stada hipopotamów, jaszczurki i krokodyle na brzegu, a w zaroślach nawet zabłąkana hiena. Dodatkowo, przewodniczka Irene udziela aż za dużo informacji. Ciężko to wszystko spamiętać. No i na koniec opowieści o rybakach pożeranych przez krokodyle. Trudne do wyobrażenia ale jednak prawdziwe. Irene opowiada również, że wczorajsza burza i ulewa zebrała niszczące żniwo. Kilka rodzin z pobliskiej wsi zostało pozbawionych dachu nad głową.

W międzyczasie wyjaśniam w końcu zagadkę niedziałającego Facebooka i Messengera. Blokuje go w Ugandzie prezydent Yoweri Museveni, który uważa, że jest niesprawiedliwie traktowany przez to medium w porównaniu do opozycji.

Nim dopłyniemy z powrotem do brzegu, woda w jeziorze się wzbiera, wyraźnie zanosi się na kolejną ulewę. W oddali widać już pojedyncze błyskawice. David z telefonem w ręku czeka na brzegu, jest lekko spanikowany, już miał dzwonić do kapitana, czy zdążymy wrócić przed burzą. On chce szybko przejechać do lodgy, zanim zacznie padać. Ja jestem tym mocno rozczarowany, bo jeszcze przed wypłynięciem zapowiadałem mu, że chcę iść pochodzić po wsi na przystani.

David postawił na swoim, wróciliśmy w pośpiechu do lodgy odpocząć i zebrać siły na bardzo długą i trudną jazdę w dniu następnym. Podobno ma bardzo trząść. Atmosfera w tej lodgy jest wyjątkowa, pomijając słonie, które są jak członkowie rodziny i chodzą sobie, gdzie i kiedy chcą, pracownicy tego miejsca w jakiś cudowny sposób potrafią stworzyć klimat, w którym szybko poczuliśmy się jak starzy, dobrzy znajomi. Nie wiem, czy to fakt, że znają nasze imiona i zwracamy się do siebie bezpośrednio, czy to żarty przy posiłkach, czy to ich niezwykła uprzejmość i uważność na klientów. Coś z tego na pewno. Będzie nam potem brakowało tego miejsca i tego klimatu, a niektóre zawarte tam znajomości będziemy kontynuować po powrocie do domu.

Uganda - Perła Afryki, zwierzęta FAQ
Uganda - Perła Afryki, zwierzęta
Uganda - Perła Afryki, zwierzęta
Uganda - Perła Afryki, zwierzęta
Uganda - Perła Afryki, zwierzęta
Uganda - Perła Afryki, zwierzęta

Kontakt Z NAMI

DANE FIRMY

AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210

SIEDZIBA FIRMY

ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska