23 MAJA 2024

Dzień 7: W kurorcie

Abdulaj wrócił w nocy ze szpitala. Spał trochę dłużej niż inni, ale po obudzeniu stwierdził, że jest zdrowy i gotowy do drogi. Wyglądał rzeczywiście zdecydowanie lepiej. Było to ważne, bo mieliśmy do przejechania ponad 300 km.

Wyruszyliśmy w kierunku oazy Timinit, gdzie wczorajszej nocy zaplanowany był nocleg. W trakcie pierwszego postoju, przy przydrożnej studni, z której nabieraliśmy wodę nieopatrznie nagrałem na kamerę przejeżdżający samochód żandarmerii. W Mauretanii surowo zabronione jest filmowanie lub robienie zdjęć żołnierzom, policjantom, obiektom wojskowym oraz innym o znaczeniu strategicznym. Żandarm prowadzący wysłużoną Toyotę Land Cruiser natychmiast się zatrzymał i zaczął przeglądać filmy zapisane na kamerze i na aparacie, którym Monika robiła zdjęcia. Szczęśliwie zadowolił się wykasowaniem kilku ostatnich zdjęć, bo baliśmy się, że zabierze nam całą kartę pamięci. Kiedy przyglądałem się zasobom obronnym tego kraju miałem nieodparte wrażenie, że zakaz ten wprowadzono włąśnie po to, żeby nie obnażyć jego oczywistej słabości w tym zakresie.

Kolejny przystanek był w wygladającej na opuszczoną osadzie ‘Ain ec Cefre. Beduini tam żyjący powędrowali ze swoimi karawanmi w nieznanym kierunku. Wrócą za parę tygodni, a nawet miesięcy. Zostały po nich opuszczone domostwa i inne budynki, takie jak ośrodek zdrowia. Wszystko otwarte, niezabezpieczone. Było to dla nas trochę szokujące, ale jak powiedzieli nam lokalni przewodnicy, prawdziwi muzułmanie nie ruszą cudzej własności. W biednym kraju, z ograniczonym dostępem do wszelkich zasobów, a nawet miejsc gdzie można łatwo kupić potrzebne produkty lub przedmioty takie podejście zapewnia bezpieczeczną egzystencję plemionom wędrujących nomadów.

Droga w kierunku oazy Timinit, a potem dalej w kierunku oazy Terjit prowadziła przez zróżnicowane krajobrazy. Góry, piaskowe wydmy i zielone oazy. Taki był Timinit, widoczny z daleka, jako zielony pas zanużony wśród piaszczystych diun.

W porze obiadowej, pierwszy raz od dłuższego czasu, kierowcy mogli spokojnie odpocząć. Zatrzymaliśmy się w oberży „Pustynna Karawana”, gdzie zjedliśmy prosty lunch i wzięliśmy prysznic w cywilizowanych warunkach. Po lunchu czekał nas krótki odpoczynek w lokalnym kurorcie – oazie Terjit. Terjit to niezwykłe miejsce w prowincji Adrar. To zielony, porośnięty przez palmy wąwóz, którego trudno spodziewać się w głębi Sahary. Wąwóz przecięty jest przez wąski strumyk wypływający z niewielkiego jeziorka służącego miejscowym, przyjeżdżającym nawet z Ataru, za naturalny basen. Od czasu do czasu pojawiają sie tam również podróżnicy. Pierwszy raz od wjazdu do Mauretanii spotkaliśmy tam turystów.

Noc kończącą ten długi dzień spędziliśmy w obozowisku rozbitym na dnie krateru powstałego po upadku meteorytu. Przed północą odwiedziła nas jeszcze grupa Beduinów, którzy próbowali pokazać nam trochę lokalnego folkloru i sprzedać swoje rękodzieło. Wspólny taniec w lokalnych szatach, przy akompaniamencie bębnów zrobionych z kanistrów po benzynie, z pewnością zostanie w pamięci z wydarzeń całego dnia.

Kontakt Z NAMI

DANE FIRMY

AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210

SIEDZIBA FIRMY

ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska