19 MAJA 2024

Dzień 3: Nbeika i oaza Matmata

19 maja kontynuowaliśmy podróż w kierunku Tichitt. Droga do Tichitt jest jedną z najtrudniejszych w kraju, przebiega przez najdzikszą pustynię, dlatego naszym celem było dotarcie tego dnia jak najdalej, przynajmniej do Tidijkija (czyt. Tidżikdża).

Dzień zaczęliśmy od śniadania, na które składały się naleśniki, bagietki, Nutella i serki Kiri. To będzie nasz standardowy zestaw śniadaniowy niemal każdego kolejnego dnia (od czasu do czasu pojawi się jeszcze dżem i owoce, głównie jabłka). Po posiłku mieliśmy kilka minut na wypicie kawy rozpuszczalnej i spakowanie obozowiska.

Po niecałej godzinie jazdy dotarliśmy do Nbeika. Nbeika to kilkutysięczne miasteczko w regionie Tagant. W czasach kolonialnych stacjonował tutaj garnizon francuski. Pozostałościami po Francuzach są opuszczone koszary. Ten rozpadający się budynek jest lokalną atrakcją turystyczną. W trakcie krótkiego postoju przeznaczonego na oglądanie koszar pojawił się pracownik lokalnego magistratu, który skrupulatnie obfotografował naszą grupę. Mieszkańcy wschodniej Mauretanii nie maja częstego kontaktu z turystami, dlatego stanowiliśmy dla nich taką sama atrakcję, jak oni dla nas.

Kiedy przejeżdża się ulicami Nbeika, nie wyróżnia się ona niczym szczególnym. Zaniedbane budynki, a na ulicach pełno śmieci. Zupełnie inaczej Nbeika wygląda natomiast ze szczytu wzgórza górującego nad miastem. Panorama przypomina makietę – regularnie poprowadzone ulice i kanciaste bryły budynków otoczone zewsząd bezkresną pustynią.

Droga z Nbeika do Tidijkija wiodła przez pustynię. Mijaliśmy nieliczne osady Beduinów, a szanse na spotkanie ludzi i zwierząt pojawiały się przy studniach, gdzie widywaliśmy pasterzy pojących swoje stada wielbłądów oraz kóz. W każdym takim miejscu nasza grupa budziła z jednej strony zainteresowanie miejscowych, z drugiej strony zachowywali oni spory dystans i nie wyrażali zgody na fotografowanie.

Jednym z głównych przystanków zaplanowanych na naszej trasie była oaza Matmata. Do oazy można dotrzeć wyłącznie pieszo, nam spacer w palącym słońcu, w temperaturze ponad 45ºC, zajął około 10 minut. Sama oazę obserwowaliśmy ze skalistego wzgórza. Przed oczami rozciągał się widok na turkusowe jeziorko, w którym dostrzec można było sylwetki pływających krokodyli. W porze deszczowej w miejscu wzgórza, na którym staliśmy pojawia się pokaźny wodospad, a woda opadająca kilkanaście metrów w dół okresowo zasila jeziorko.

Z uwagi na to, że czas od południa do 16:00 to pora największych upałów, zaraz po wyjeździe z oazy zatrzymaliśmy się w niewielkim gaju palmowym na lunch i sjestę. Fakt przybycia obcych dość szybko rozszedł się po okolicy i zupełnie znikąd odwiedziła nas grupka chłopców, którzy przez cały czas obserwowali nas z ciekawością. Jak się okazało, czekali na moment, kiedy będziemy się pakować i będą mogli zabrać pozostałe po lunchu plastikowe butelki. Wszelkiego rodzaju pojemniki, w których można gromadzić wodę są tam bowiem na wagę złota.

Naszą podróż kontynuowaliśmy, najpierw pośród piasków, następnie, zupełnie niespodziewanie wyłoniła się droga asfaltowa, którą dojechaliśmy do stolicy regionu Tagant. W Tidijkija, bo o tym mieście mowa, zatankowaliśmy samochody (ponieważ od jutra przez najbliższych kilka dni nie będzie po drodze żadnych czynnych stacji benzynowych), kupiliśmy prowiant i wyjechaliśmy z miasta, aby przed zachodem słońca rozbić obozowisko na obrzeżach niedalekiej wsi, w której zamówiliśmy chleb na śniadanie. W trakcie kolacji zapytałem Boubekara, czy jutro będziemy mieli możliwość wzięcia prysznica. Ten tylko się roześmiał ze zdziwienia, że chcemy się kąpać już po dwóch dniach na pustyni…

Kontakt Z NAMI

DANE FIRMY

AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210

SIEDZIBA FIRMY

ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska