21 listopada 2023

Dzień 8: deszcz w kraterze

Tego dnia wybraliśmy się do jednego z najpiękniejszych miejsc w Tanzanii, czyli na dno krateru Ngorongoro. Geologicznie krater ten jest kalderą. Unikalne jest, że to największa na świecie kaldera, która nie jest zalana wodą i w której żyją zwierzęta. Jej dno zajmuje 260 km2 i jest większe niż np. znany kenijski park narodowy Samburu, czy kilka parków w RPA. Niesamowita różnorodność tego miejsca doprowadziła do wpisania Ngorongoro na listę siedmiu cudów natury Afryki. Zamieszkuje go ponad 25 tys. zwierząt, ma bogaty ekosystem – słone jezioro, baseny hipopotamów, lasy, wzgórza, sawannę.

Przy wjeździe do krateru stawiliśmy się przed ósmą rano. W trakcie oczekiwania na załatwienie papierkowej procedury, która z uwagi na skomplikowany system opłat jest dość długotrwała, mieliśmy czas na fotografowanie krateru z góry. Następnie czekał nas spokojny zjazd kamienną drogą, kilkaset metrów w dół. Naszym oczom ukazywała się zróżnicowana i zmieniająca się, wraz z obniżaniem wysokości roślinność.

Na dnie krateru, skierowaliśmy się na brzeg słonego jeziora zasiedlonego przez gromady flamingów. Od czasu, kiedy w jeziorze Manyara podniósł się poziom wody, co doprowadziło do wyprowadzki stamtąd dużych stad flamingów, to właśnie jezioro w Ngorongoro jest miejscem, gdzie najłatwiej obserwować te różowe ptaki. Na brzegu dało się zaobserwować pojedyncze hipopotamy i samotną hienę, która udawała, że ona tutaj tylko tak przypadkowo przechodzi. W rzeczywistości rozglądała się za czymś do przekąszenia.

Wraz z upływem czasu rosła temperatura powietrza i zwierzęta, szczególnie te mniej wrażliwe na upały, jak lwy zaczynały szukać schronienia w cieniu. Populacja lwów w Ngorongoro rośnie zresztą w szybkim tempie. Jest ich tam obecnie, według szacunków, około 70 sztuk i razem z hienami stanowią niemałe zmartwienie strażników, ponieważ są zagrożeniem dla niedużej populacji nosorożców czarnych. Nosorożce czarne są w kraterze pod szczególnym nadzorem. Zadaniem strażników, ale również każdego przewodnika jest reagowanie w przypadku widocznego zagrożenia dla nosorożca. Jeszcze w latach 60-tych w Ngorongoro żyło ponad 100 nosorożców, obecnie zostało ich około 20. Jednego z nich udało nam się zobaczyć, ale jedynie ze wzgórza przez lornetkę. To samo w przypadku słoni – tego dnia widzieliśmy je tylko z oddali, w zalesionej części krateru.

Pierwsza rodzina lwów leżała ukryta pod mostkiem, widać było tylko lwice co chwila wciągające baraszkujące maluchy z powrotem do cienia.

Następnie byliśmy świadkami nieco przygnębiającego, ale zarazem niezwykłego spektaklu w wykonaniu zebry i hieny. Przy drodze leżała zebra, ranna w nogi, która co jakiś czas próbowała wstawać i uciekać. Hiena leżała i cierpliwie czekała, od czasu do czasu sprawdzając tylko, czy zdobycz nie oddaliła się zbyt daleko. Zebra była ciągle w takiej kondycji, że mogła zadawać bolesne kopniaki. Z drugiej strony wiadomo było, że nie ucieknie. Każda kolejna godzina upału skracała jej życie. Polowanie przez hieny na żywe jeszcze zwierzęta jest wbrew stereotypom padlinożerców, ale nie jest niczym niezwykłym. Kilka lat temu władze parku wysiedliły z terenów krateru Ngorongoro duże stada hien, ponieważ potrafiły one w grupach polować na nosorożce. Cały spektakl, choć zgodny z prawami natury był ciężki emocjonalnie, dlatego po kilkunastu minutach postoju zdecydowaliśmy się pojechać dalej.

W trakcie jazdy w kierunku małego basenu hipopotamów, gdzie można było rozprostować nogi i napić się kawy z rozstawionych food trucków (nowość w Ngorongoro) zobaczyliśmy wielkie stada bawołów afrykańskich pasące się przy drodze. Po chwili naprzeciwko nas przechodziła olbrzymia rodzina pawianów. W trakcie marszu małpy zaglądały pod wszystkie kamienie na swojej drodze szukając pożywnych larw.

W międzyczasie niebo stawało się coraz ciemniejsze, zbierały się chmury. Zanosiło się na deszcz. Zanim zaczęło padać zobaczyliśmy samotnego serwala na polowaniu na gryzonie. Serwale to również drapieżne koty, zdecydowanie mniejsze jednak od lwów czy lampartów. Widziany przez nas osobnik polował w zaroślach na gryzonie. Spotkanie tego drapieżnika uświadomiło mi po raz kolejny jak dużo zależy od przypadku, dzięki któremu możemy zobaczyć zwierzęta, o których normalnie nie pamiętamy, że istnieją. A są piękne i ciekawe.

Zaczęło padać. Coraz większe krople uderzały w szyby samochodu. Musieliśmy zamknąć dach. I wtedy w strugach deszczu przeżyliśmy na sawannie najpiękniejsze widoki tego dnia. Nieopodal drogi, chłodzone spadającym deszczem młode lwiątka bawiły się z matką. Spadający deszcz sprawił, że upał zelżał co pozwoliło kociakom wyjść z cienia i zacząć gonitwę. Zabawom i czułościom między lwią matką a jej dziećmi nie było końca. Można było tak stać i obserwować bez końca.

Na koniec dnia w Ngorongoro już po lunchu zjedzonym w strefie piknikowej, wspinaliśmy się autem pod górę, wyjeżdżając z krateru. Podziwiając widoki, nietrudno zrozumieć zauroczenie kraterem jakiemu uległ wspominany już na kartach dziennika Michael Grzimek. Zauroczenie, przez które postanowił nakręcić film dokumentalny z lotu ptaka i zginął w kraterze w wyniku wypadku samolotu.

Droga do Karatu to znowu tumany kurzu, który dla mnie jest jednym z pierwszych skojarzeń, które przychodzi do głowy, na myśl o bezdrożach Afryki. Kurz, który jest wszędzie, ma jednak swój nieodparty urok, kiedy w czasie jazdy przesłania ci na moment wszelkie widoki.

Kontakt Z NAMI

DANE FIRMY

AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210

SIEDZIBA FIRMY

ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska