O 7:30 wyjeżdżamy z Davidem, naszym przewodnikiem z Kampali. Lawirując po uliczkach miasta kierujemy się na północ, w kierunku Luwero. Kampala od wczesnych godzin rannych tętni życiem – sprzedawcy jadący na targ, ludzie do pracy, bezład boka boka, Taxi i ciężarówek. Pierwszy postój mamy zaplanowany w Ziwa, w sanktuarium nosorożców. To miejsce położone jest ok 170 km od Kampali. Nie przez wszystkich może być uznane za 100% doświadczenie zwierząt żyjących na wolności. Powodem jest fakt, że nosorożce żyją tam na ogrodzonym terenie o powierzchni 70km2, jest to jednak jedyny sensowny sposób na odtworzenie populacji tych zwierząt. Na początku obecnego wieku, w Ziwa zainicjowano reprodukcję mając tylko 4 sztuki nosorożców z Kenii i 2 z USA. Pierwsze młode przyszło tam na świat w 2009 roku. Obecnie jest tam 40 sztuk tych zwierząt, a pierwsze wkrótce mają trafić do Parku Narodowego Wodospadów Murchisona. Miejmy nadzieję, że nie padną tam łupem kłusowników. Niestety wierzenia w krajach Zatoki Perskiej i na Dalekim Wschodzie przypisują rogowi nosorożca działanie afrodyzjaku oraz skuteczność w leczeniu wielu chorób. Zapotrzebowanie na rogi nosorożców doprowadziło do zagłady wielu tych niesamowitych zwierząt.
W parku ruszamy z uzbrojonym rangerem pieszo, przedzierając się przez busz. Wędrujemy kilkanaście minut, smagani po twarzach gałęziami. Czasami maszerujemy w wysokich trawach sięgających kolan. W końcu docieramy pod duże, rozłożyste drzewo. Pod drzewem widzimy jakby głazy, wielkie szare kamienie. Kiedy podchodzimy bliżej, okazuje się, że to siedem odpoczywających w cieniu drzewa nosorożców. Stajemy około 15-20 metrów od nich. Słyszą nas, ale póki nie czują się zagrożone, nie reagują. Spędzamy z nimi około 40 minut obchodząc drzewo dookoła. Jest tam kilka samic i młodych samców. Nosorożce białe żyją bowiem samotnie lub w grupach dochodzących do kilkunastu osobników (ale są to głównie samice z młodymi). Samce żyją samotnie.
Po opuszczeniu Ziwa jedziemy do położonej niedaleko restauracji Kabalenga. Podobno najlepszej w okolicy. Do afrykańskiego jedzenia musieliśmy się przyzwyczajać. Kurczaki są z kośćmi i w sosie, dużo fasoli, ziemniaków, surowe sałatki w małych ilościach, ryby, najczęściej Tilapie, smażone platany i słodkie banany, wołowina gulaszowa, mięso kozie. Mało przypraw, prawie bez soli. Porcje są ogromne, bo w Ugandzie jest powiedzenie, że jeśli wszystko zjadłeś co dostałeś to znaczy, że się nie najadłeś. Ugandyjczycy są dumni ze swoich potraw i jedzenia, zaopatrują większość afrykańskich krajów w produkty u siebie wyhodowane. Twierdzą, że jest u nich masa żywności. Mają tu szybko działające Wi-Fi. Na najbliższych kilka dni będzie to dla nas ostatnie miejsce, w jakim mamy kontakt ze światem. Na lotnisku nie kupiliśmy kart SIM co było wielkim błędem, ponieważ procedura ich zakupu w Ugandzie jest bardzo skomplikowana. Z samym internetem w Ugandzie jest tak, że bardzo często sieć LTE działa z prędkością sieci analogowej. Ale z drugiej strony internet jest tani – 7.5GB kosztuje 20’000 UGX, czyli około 25 złotych. Niestety procedury wyrobienia kart SIM są absurdalne i jak wszędzie tutaj panuje ogromna biurokracja, papierologia i księgi klientów.
Przez kilka dni próbowaliśmy wejść w posiadanie jakiegokolwiek pakietu danych w sieci MTN. Najpierw odwiedziliśmy salon firmowy, gdzie procedura zakupu polegała na szczegółowym spisaniu danych z paszportów i wiz. Następnie zrobiono nam zdjęcie. Do fotografii musieliśmy trzymać kupowaną kartę SIM na wysokości twarzy. Niestety pracownicy salonu w liczbie dwojga – niskiego, ledwie piśmiennego chłopaka i dziewczyny w krwistoczerwonej sukni balowej, nie byli w stanie doprowadzić do aktywacji kart. Ta nastąpiła dopiero kilka godzin później – zostaliśmy z imienia i nazwiska powitani smsami w gronie klientów sieci MTN. Niestety przed aktywacją nie mogliśmy kupić doładowań, więc zostaliśmy posiadaczami nieaktywnych kart. Dopiero dwa dni później udało nam się to w Fort Portal i mogliśmy zacząć korzystać z Internetu. Finalnie lepiej było stracić dodatkową godzinę na lotnisku w Entebbe niż załatwiać wszystkie te procedury przez kilka dni.
Późnym popołudniem dojechaliśmy do Wodospadów Murchisona. To wodospad zrzucający 300m3 wody na sekundę. Tutaj są źródła jednej z odnóg Nilu – Nilu Białego. Widoki są nie do opisania słowami, obrazy też nie w pełni pokazują to, co widać. Dodatkowo wszędzie pojawia się tęcza, przemieszczająca się wraz z kierunkiem wzroku obserwującego. Po raz pierwszy spotkaliśmy się też z pułapkami na muchy Tse Tse, są to siatki w kolorach niebieskim i czarnym zawieszone na drzewach. Muchy lgną do tych kolorów, o czym zawsze sobie przypominaliśmy widząc turystów ubranych na niebiesko. Droga od Wodospadów Murchisona do lodgy biegła przez teren parku narodowego. Aby spowolnić ruch samochodowy na tym terenie w celu ochrony zwierząt, na asfaltowej drodze, co kilkaset metrów wybudowano progi zwalniające. Był to jednak tylko przedsmak tego, jak trudne warunki często panują na ugandyjskich drogach.
Na koniec dnia czekała nas jeszcze niespodzianka. Kiedy jechaliśmy do naszej lodge czułem lekki niepokój, bo nigdzie na drogowskazach nie było jej nazwy. Były natomiast nazwy innych miejsc. Jak się potem okazało, w ciągu dnia Monika wspomniała Davidowi, że jest zmęczona tym upałem i potrzebuje czasu, żeby się zaadoptować. Ten, niewiele myśląc i nie informując nas o tym, zmienił nam logde na Pakuba Safari Lodge położoną nad samym brzegiem jeziora Alberta, która w pokojach ma klimatyzację. W tej lodgy nocuje zawsze niewielkie stado antylop elanda. Zwierzęta śpią w poczuciu bezpieczeństwa zapewnianego przez rozświetlone ścieżki i o dziwo, bliskość człowieka. Obok lodgy mieszka również stado pawianów, które codziennie przychodzi napić się wody w małej sadzawce obok restauracji. Podczas kolacji spotkaliśmy innych turystów z całego świata, podróżujących po bezkresach Ugandy. Z niektórymi z nich mieliśmy się już spotykać regularnie na naszej trasie.
AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210
ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska
Phone: +48 790 628 385
Phone: +48 505 196 202
Email: africanfive.travel@gmail.com
Email: info@africanfive.com