DANE FIRMY
AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210
SIEDZIBA FIRMY
ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska
KONTAKT
Phone: +48 790 628 385
Phone: +48 505 196 202
Email: africanfive.travel@gmail.com
Email: info@africanfive.com
Wpis o malarii postanowiłem zrobić przerażony beztroską Polaków w tropikach. Mogę takie bezrefleksyjne spojrzenie jeszcze jakoś próbować wytłumaczyć w przypadku plażowania na Zanzibarze, gdzie tereny hoteli są regularnie opryskiwane, aby zminimalizować ryzyko pojawienia się komarów Anopheles, będących nosicielem pasożyta Plasmodium wywołującego malarię. Nie mogę jednak zrozumieć i to wywołują mój stanowczy sprzeciw, wszelkie wpisy na rozmaitych forach i grupach internetowych typu „byłam 2 dni na safari i nie było komarów”, „na Zanzibarze nie ma malarii”, etc. Otóż malaria jest i nie ma się co oszukiwać. Kwestią szczęścia jest, czy przytrafi nam się komar przenoszący Plasmodium, czy nie. Dlatego uważam, że profilaktyka w Afryce subsaharyjskiej jest konieczna, niezależnie od pory roku.
Najpierw w kilku zdaniach przybliżę malarię jako chorobę, żeby nie mówić o czymś abstrakcyjnym. Chorobę przenosi komar Anopheles, który jest nosicielem pasożyta Plasmodium. Kiedy zarażony komar ukłuje człowieka, pasożyty przedostają się do jego organizmu i rozpoczynają swój cykl rozwojowy. Pasożyty przenikają do wątroby, gdzie rozmnażają się i powielają, a następnie atakują krwinki czerwone, co powoduje ich niszczenie. Ten proces prowadzi do regularnych napadów gorączki, którymi charakteryzuje się malaria.
Co ważne, objawy malarii nie pojawiają się od razu, w zależności od 7 do nawet 30 dni w zależności od gatunku zarodźca malarii. Objawy malarii obejmują napady gorączki, dreszcze, silne bóle głowy, bóle mięśni, nudności, wymioty i ogólne osłabienie organizmu. Niestety początkowe objawy nie są swoiste i mogą być mylone z np. grypą czy dengą. Leczenie malarii jest długotrwałe, często trudne i ciężkie. Choroba może prowadzić do bardzo częstych powikłań, a nawet śmierci.
W obliczu tego wszystkiego co wiemy o malarii albo pozostaje nam liczyć na łut szczęścia (prawdą jest, że w porze suchej, a zwłaszcza pod jej koniec, ryzyko zarażenia jest dużo niższe, niż w porze deszczowej), albo stosować odpowiednią profilaktykę. Ja osobiście jestem zwolennikiem stosowania szeroko zakrojonej profilaktyki.
Absolutnie stosujmy więc moskitiery, szczelnie zamknięte na wejściach do lodgy, rozłożone nad łóżkami. Nie zostawiajmy uchylonej moskitiery na dłużej niż to absolutnie konieczne. Do tego repelenty – na ubrania zawierające deet min. 50%, na skórę słabsze np. 25%. Repelenty kupujmy porządne, ja osobiście polecam Mugga (jeśli kupujemy w Europie) lub repelenty kupowane lokalnie. Tutaj drobna podpowiedź cenowa – nie kupujmy Muggi w sklepie oficjalnego dystrybutora na Polskę, bo jest najdrożej. Mnie zwykle udaje się znajdować bardzo dobre oferty na allegro lub co ciekawe w sklepach z militariami.
Teraz dla niektórych będzie najbardziej kontrowersyjny fragment tego wpisu. Tak, absolutnie rekomenduję branie środków farmaceutycznych w profilaktyce malarii. Wiem, zaraz padną zarzuty, że zachęcam do trucia się chemią, itp. Uważam jednak, że mniej ryzykuję zażywając przez te kilka dni tabletki, niż licząc na szczęście. Obecne leki przeciwmalaryczne nie mają już tak silnych i częstych objawów ubocznych jak starsze preparaty. Absolutnym standardem jest tutaj połączenie Atovaquonum (250mg) z Proguanili hydrochloridum (100mg). Oczywiście o szczegóły dawkowania pytajcie lekarza medycyny podróży przed wyjazdem.
Ze swojej strony kilka rad co kupować, gdzie etc. Lekiem oryginalnym jest Malarone produkcji GSK. W polskich aptekach lek ten kosztuje ok 170 złotych za 12 dni profilaktyki. Teoretycznie można kupić tańszy odpowiednik o nazwie Falcimar w cenie ok. 100 złotych. Ale jego częściej w aptekach nie ma niż jest. Malarone zresztą też ma braki w dystrybucji.
Dlatego pierwsza rada jest taka – jeśli jedziecie na więcej niż 12 dni, poproście lekarza o 2 recepty, po jednej na każde opakowanie. Łatwiej wam będzie kupić te leki w różnych aptekach. Druga rada, kupując Malarone, negocjujcie cenę z farmaceutą. To lek nierefundowany, mnie zwykle udaje się jakieś 40 złotych na opakowaniu znegocjować.
Rada trzecia – recepta transgraniczna i zakup poza granicami naszego pięknego kraju. Recepta transgraniczna zawsze musi mieć postać papierową, musi zawierać wasz numer PESEL oraz nazwę substancji (Atovaquonum/Proguanili hydrochloridum 250mg/100mg), a nie nazwę markową. W Niemczech tańszy odpowiednik firmy Stada kosztuje ok 30 euro za12 tabletek. Chyba najlepszym krajem do zakupu tego leku jest Grecja. W Grecji dostępny jest tylko Malarone, w cenie ok. 17 euro za 12 tabletek. W sezonie wakacyjnym może wasi znajomi bądź rodzina wyjeżdżają do Grecji. Zaopatrzcie ich w receptę transgraniczną i poproście o zakup. Ważne, żeby załatwili to na początku pobytu, bo czasami trzeba dłużej czekać aż farmaceuta zamówi ten lek.
Wiem również, że w Polsce funkcjonuje poza apteczny obrót Malarone. Zwykle sprzedają go, na forach internetowych lub platformach aukcyjnych, podróżnicy którym po wyprawie zostały niezużyte opakowania, czy polscy żołnierze wracający z misji pokojowych. Opakowanie Malarone można w taki sposób kupić za ok. 100 złotych. Niemniej jednak nigdy nie mamy pewności, czy ten lek był odpowiednio przechowywany i nie stracił swoich właściwości. Warto jednak wiedzieć, że taka możliwość istnieje.
I na koniec, chcę obalić anegdotyczny mit – picie toniku, a nawet toniku z ginem w dużych ilościach nie chroni przed malarią. Piszę o tym dlatego, że takie porady można znaleźć w internecie. Tonik zwyczajnie zawiera za mało chininy, aby był skuteczny.
Dbajcie o siebie i podróżujcie do Afryki subsaharyjskiej bezpiecznie!
AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210
ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska
Phone: +48 790 628 385
Phone: +48 505 196 202
Email: africanfive.travel@gmail.com
Email: info@africanfive.com