Dzień rozpoczął się o świcie w hotelu Southern Sun Ridgeway w Lusace. Przed nami rozciągała się ponad 330-kilometrowa trasa do Parku Narodowego Kafue, a następnie do lodgy KaingU. Droga prowadziła przez zmieniające się krajobrazy: najpierw miejskie przedmieścia Lusaki, potem rozległe sawanny, gdzieniegdzie przetykane akacjami i baobabami, aż po dzikie, niekończące się przestrzenie buszu. Po drodze mijaliśmy małe wioski, gdzie życie toczy się swoim rytmem, a dzieci machają do przejeżdżających samochodów. Im dalej od stolicy, tym bardziej natura przejmowała kontrolę — pojawiały się stada bydła, a na horyzoncie majaczyły sylwetki dzikich zwierząt.
Park Narodowy Kafue to jeden z największych i najstarszych parków narodowych Afryki, zajmujący powierzchnię ponad 22 000 km². To miejsce, gdzie spotykają się różnorodne ekosystemy: od gęstych lasów miombo, przez otwarte sawanny, aż po rozlewiska rzeki Kafue. Park jest domem dla ponad 500 gatunków ptaków i imponującej liczby ssaków, w tym lwów, lampartów, dzikich psów afrykańskich, słoni i hipopotamów. Kafue słynie z ogromnych stad antylop oraz rzadkich gatunków, takich jak sitatunga.
Do lodgy KaingU dotarliśmy łodziami, sunąc spokojnie po wodach rzeki Kafue. Po obu stronach rozciągały się zielone brzegi, gdzieniegdzie przerywane granitowymi skałami i wyspami porośniętymi papirusami. Ciszę przerywały jedynie odgłosy ptaków i plusk wody — czasem w oddali można było dostrzec wynurzającego się hipopotama.
KaingU to miejsce wyjątkowe, prowadzone od kilku lat przez Julię z Niemiec i Szkota Gilmore’a. Wszystkie domki dla gości położone są tuż nad brzegiem rzeki, oferując zapierające dech w piersiach widoki na wodę i dziką przyrodę. Częstymi bywalcami są tu słonie i hipopotamy, które pojawiają się tuż przy tarasach, przypominając, że jesteśmy tylko gośćmi w ich świecie. Atmosfera KaingU to połączenie komfortu, autentyczności i bliskości z naturą.
Popołudniowy game drive z przewodnikami Israelem i Kebby obfitował w emocje. Największe wrażenie zrobiło na nas spotkanie z dużym stadem słoni, liczącym kilkanaście osobników, które majestatycznie przemieszczały się przez sawannę. Poza nimi widzieliśmy liczne zwierzęta kopytne: impale, kudu, puku.
Dzień zakończyliśmy wystawną kolacją przy ognisku. Miejscowy szef kuchni, Wina, zaserwował nam świeże raki, które smakowały wybornie w blasku płomieni i pod rozgwieżdżonym niebem. Rozmowy, śmiechy i dźwięki buszu stworzyły niepowtarzalną atmosferę.
Na zakończenie dnia towarzyszyła nam mieszanka emocji: wdzięczność za bliskość z naturą, zachwyt nad dziką Afryką i ekscytacja przed kolejnymi przygodami