Dzień w Kabwata Cultural Village

Świt w Lusace budzi się powoli, rozlewając złote światło po zielonych dziedzińcach hotelu Southern Sun Ridgeway. To miejsce, gdzie historia Zambii splata się z codziennością – od lat 50. XX wieku hotel gościł dyplomatów, podróżników i lokalne elity. Jego kolonialna architektura pamięta narodziny niepodległego państwa, a krokodyle w hotelowych sadzawkach są niemymi świadkami minionych dekad.

Po śniadaniu ruszamy w stronę Kabwata Cultural Village. Ulice Lusaki pulsują energią, a monumentalne gmachy rządowe górują nad miejskim pejzażem. Mieszkańcy ostrzegają nas z okien samochodów: „Nie fotografujcie budynków!” – w Zambii aparat wciąż bywa narzędziem podejrzanym, a pamięć o czasach, gdy zdjęcia mogły być politycznym manifestem, jest żywa.

Kabwata Cultural Village to nie tylko bazar, lecz żywe muzeum zambijskiej kultury. Wśród straganów spędzamy godziny, rozmawiając ze sprzedawcami, dotykając rzeźbionych masek, biżuterii i tkanin. Negocjacje cenowe, choć długotrwale, zamieniają się w pogawędki z mieszkańcami Lusaki.

W rękach trzymamy maski Makishi plemienia Luvale – dzieła sztuki i duchowości. To one towarzyszą chłopcom podczas inicjacyjnych rytuałów mukanda, symbolizując duchy przodków i siły natury. Każda maska ma własną legendę, własny głos w opowieści o dorastaniu i wspólnocie. Maski Nyau, związane z plemieniem Chewa, są kluczowym elementem tańców Gule Wamkulu – tancerze, skryci za drewnianymi obliczami, przekazują społeczności moralne przesłania, wcielając się w duchy i zwierzęta. Kilka z nich przeleci z nami parę tysięcy kilometrów i znajdzie dom w naszym mieszkaniu.

Wśród innych pamiątek są również figurki wyrzeźbione z serpentynitu, wydobywanego w cieniu Wodospadów Wiktorii. Szczególnie przyciąga nas „uśmiechnięty hipopotam” – motyw, który według lokalnych legend przynosi szczęście i chroni dom przed złymi duchami. Hipopotam, choć w naturze groźny, w zambijskiej sztuce ludowej staje się symbolem radości życia i pogody ducha.

Późnym popołudniem zatrzymujemy się w restauracji Mpoto Yathu – tu tradycyjna nshima i smażona ryba podawane są z warzywami w aromatycznych sosach. Lokalny gwar i serdeczność obsługi sprawiają, że czujemy się jak goście, a nie turyści. To miejsce, gdzie kuchnia staje się opowieścią o kraju.

Do wieczora włóczymy się po ulicach, chłonąc codzienność Lusaki: dzieci grające w piłkę, sprzedawców owoców, rytm miasta. Kolację jemy w greckiej restauracji Onoma, gdzie międzynarodowe towarzystwo – w tym grupa głośnych, bo pijanych do nieprzytomności Chińczyków – tworzy barwną mozaikę współczesnej Afryki.

Po dniu pełnym wrażeń, szybko zasypiamy. Jutro czeka nas wyjazd do Parku Narodowego Kafue – kolejny rozdział naszej zambijskiej opowieści, gdzie Afryka pokaże nam swoje dzikie, nieujarzmione oblicze.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Dlaczego podróżnicy wybierają AfricanFive?