Zagubiona wielka migracja (09.10.2023)

Około 2:00 nad ranem zostałem obudzony przez dziwne odgłosy. Jak się potem okazało to samo spotkało również Renatę z Piotrem. Sprawcami pobudki były antylopy gnu, których spore stado buszowało przed namiotem. Spotkaliśmy je ponownie przy wyjeździe z Zawadi, kiedy kierowaliśmy się w kierunku największego w Serengeti basenu hipopotamów. Ten basen to ślepe zakole rzeki, które zasiedlone jest przez olbrzymią grupę hipopotamów. W czasie naszej obecności było ich pewnie około stu. Była to mniejsza liczba niż widziana przeze mnie w tym samym miejscu w lutym 2023, ale i tak robiła imponujące wrażenie. Te hipopotamy potrafią żyć w tym samym miejscu przez wiele lat.

Kiedy nasi towarzysze wyprawy zajęci byli obserwacją hipopotamów, my z Albertem dyskutowaliśmy na temat przyszłych wypraw. Spotkaliśmy wtedy jednego z kolegów Alberta, który akurat przyjechał ze swoją grupą. Dowiedzieliśmy się od niego, że wielkie stada gnu zamiast kierować się na północ, w stronę rzeki Mara i granicy z Kenią, nieoczekiwanie idą na zachód, w kierunku Kirawira. Nie była to dobra wiadomość, ponieważ malały szanse, że gnu w ogóle idą do Masai Mara. W okolicach rzeki Mara stad migracyjnych podobno było niewiele. Zwierząt miały być bardziej setki niż tysiące.

Potwierdziły się tym samym moje facebookowe obserwacje – już kilka tygodni przed wyjazdem zacząłem śledzić profile firm i osób prowadzących grupy safari w Masai Mara. Na zdjęciach z tych wyjazdów nie było ani gnu, ani zebr. Zebry i gnu nazywane są w żargonie safari best friends ponieważ żyją w symbiozie i razem wędrują w cyklu migracyjnym. Zebry mają bardzo dobry słuch i wzrok oraz pamięć do miejsc, gnu natomiast przy słabym wzroku mają niesamowitą zdolność wyczuwania wody. I to ich wyczucie deszczu nadaje kierunek migracji.

W tym roku cykl migracyjny został zaburzony z powodu niespodziewanych opadów, jakie miały miejsce w centralnym Serengeti. Gnu jedzące trzy gatunki traw potrzebujących wody, nie musiały wędrować, bo pożywienia było pod dostatkiem. Takiej potrzeby tym bardziej nie odczuwały wszystkożerne zebry. Padający deszcz najpierw zatrzymał na chwilę migrację, a następnie zmienił jej kierunek na zachodni.

Druga wiadomość otrzymana w tym samym momencie była zdecydowanie lepsza. Spore stado gnu widziane było w odległości około 20-30 minut jazdy samochodem od basenu hipopotamów. I rzeczywiście, po kilkunastu minutach jazdy zobaczyliśmy wielkie stado gnu wymieszanych z zebrami. Nie zważając na samochody stado truchtało w kierunku Serengeti zachodniego, przekraczając drogę tuż za naszym samochodem. Tam połączyło się ze stadem nadchodzącym ze strony przeciwnej. Szanse, aby te połączone stada doszły w tym sezonie do Masai Mara były w praktyce żadne, albowiem dziennie pokonują one około 8 kilometrów.

Kiedy gnu i zebry poszły dalej, my ruszyliśmy na północ. Wszyscy oprócz mnie i Alberta jechali pełni nadziei. Ja byłem mocno zaniepokojony, a Albert liczył, że jak zwykle dopisze nam szczęście i będziemy dziękować matce naturze nad rzeką Mara.

Droga na północ przyniosła nam tego dnia jeszcze kilka niespodzianek. Najpierw otrzymaliśmy od znajomych informację, że pod drzewem, gdzieś w buszu leżą dwa młode samce lwów. Zaczął się prawdziwy game drive, trochę off-road. Lwy trzeba było znaleźć z daleka od wytyczonej drogi. W końcu zobaczyliśmy to drzewo. W cieniu odpoczywały dwa młode samce. Mieliśmy parę minut czasu na zrobienie szybkich zdjęć, potem natychmiast powróciliśmy na drogę szukając kolejnej, większej grupy tych drapieżnych kotów.

I znowu się udało. Najpierw z drogi dostrzegliśmy samotnego, dużego samca leżącego pod drzewem. Pięćdziesiąt metrów dalej siedem lwic odpoczywało w krzakach. Znowu nastąpił zjazd off-road, szybkie zdjęcia i radość z tego widoku.

Tropienie lwów zajęło nam sporo czasu, dlatego nie mieliśmy już szansy, aby przed zmierzchem dotrzeć jeszcze do rzeki Mara. Nad rzeką postanowiliśmy spędzić cały następny dzień. Na koniec jednak spotkało nas kolejne olbrzymie zaskoczenie – wielkie stado słoni, składające się z kilkudziesięciu sztuk, które pasło się tuż obok drogi. Słonie wędrowały z jednej strony drogi na drugą, nic nie robiąc sobie z naszej obecności.

Było to nawet lepsze zakończenie dnia niż cudowny zachód słońca nad obozowiskiem Heritage Mara Migration Camp.

Facebook
Twitter
LinkedIn
Dlaczego podróżnicy wybierają AfricanFive?
AfricanFive
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.