23 listopada 2023

Dzień 9: nad rzeką moskitów

Byłem już fizycznie trochę zmęczony ta wyprawą, ale wiedziałem, że zaraz będzie mi tej Afryki brakowało. Dzień zaczęliśmy wyjątkowo szybkim, jak na lokalne warunki, przejazdem do placówki Tanzanite Experience w okolicach jeziora Manyara. Tanzanite Experience to firma zajmująca się sprzedażą kamieni szlachetnych o nazwie tanzanit. Są to niebieskie kamienie występujące w przyrodzie rzadziej niż diamenty. Wydobywa się je w kopalniach w okolicach Kilimanjaro. Tanzanity spopularyzowała amerykańska firma jubilerska Tiffany & Co, to tam właśnie wymyślono ich nazwę. Cały czas zyskują one na wartości.  

Zatrzymaliśmy się przy nowoczesnych budynkach postawionych przy drodze z Karatu do Arusha. W jednym z nich mieścił się sklep z tanzanitami oraz zbudowana w podziemiach atrapa kopalni tych kamieni. Atrapa, jak to atrapa – pozbawiona była klimatu oryginalnego miejsca, ale dawała możliwość zrozumienia ciężkiej, ręcznej pracy górników. Oprócz tego, w sklepie można kupić certyfikowane tanzanity, biżuterię i pamiątki z wyższej póki cenowej. Mimo wszystko warto zrobić tam postój na kilkanaście minut, żeby chociażby poznać historię tych kamieni szlachetnych.

Następnym naszym przystankiem była wieś Mto wa Mbu. Nazwa wsi wywodzi się od nazwy rzeki, która przepływa w pobliżu. Nazwa ta w swahili oznacza „rzeka moskitów”. W tym wypadku moskity kojarzą się bardzo pozytywnie. Rzeka jest bowiem źródłem względnej zasobności wsi. Umożliwia uprawę ziemi i dzięki temu w miarę dostatnie życie. Mieszkają tu przedstawiciele ponad 120 lokalnych plemion. Mieszkańcy wsi, z inspiracji holenderskiej organizacji pomocowej, stworzyli organizację turystyczną, która prowadzi tzw. community walking. W trakcie spaceru po wsi można zapoznać się ze specyfiką życia na tanzańskiej wsi. Samo doświadczenie było ciekawe, chociaż widać było wpływ europejskiej myśli turystycznej. Wszystko było bardziej uporządkowane, wyglądało na lekko pokolorowane, co wywoływało poczucie braku autentyczności.

Spacer prowadzony przez przewodniczkę o imieniu Tatu rozpoczęliśmy od pól ryżowych i plantacji bananów, które dzięki dobrym zasobom wody są bardzo bujne. Następnie minęliśmy kilka domostw w tym charakterystyczne izby kuchenne budowane z gałęzi. Stawiane są poza chatami, w których się śpi.

Kolejny przystanek był w miejscu dla mnie osobiście najciekawszym – u rzeźbiarzy. Jest to plemię Makonde, oryginalnie wywodzące się z Mozambiku. W wyniku wojny domowej, część ludu Makonde wyemigrowała do południowo-wschodniej Tanzanii, a następnie dalej na północ. Rzeźbiarstwo jest ich tradycyjnym zajęciem od wieków. Oprócz typowych rzeźb zwierząt, bardzo charakterystyczne są figury tzw. papa i mama. To postaci wędrującego mężczyzny i kobiety, które mają symbolizować migrację tego ludu z Mozambiku. Widzieliśmy tam również rzeźby mogące kojarzyć się z socrealizmem. Były to majestatyczne figury przedstawiające całe społeczności. Makonde rzeźbią w hebanie, czerwonym drzewie taekowym, drzewie różanym oraz bardzo rzadkim młodym, białym mahoniu.

Kolejny przystanek miał miejsce w lokalnej pijalni piwa. Zostaliśmy tam ugoszczeni jakąś niesmaczną bananową breją o nazwie piwa, którą należało pić po kolei z jednego kubka, rozdmuchując na boki pozostałości bananów. Lepszy był bananowy gin, butelkowany, pochodzący z lokalnego browaru. Moim zdaniem ugandyjscy bimbrownicy mają większy talent w tym fachu.

Wstąpiliśmy również do szkoły zdecydowanie innej niż ta w Yusige, którą odwiedziliśmy trzeciego dnia naszej wyprawy. Szkoła była malutka, osobiście miałem poczucie, że mocno przeszkadzamy tym dzieciakom w nauce i w ogóle jesteśmy dla nich większą atrakcją niż one dla nas. Na początku zostaliśmy ustawieni przed tablicą, na której wypisane zostały angielskie słówka. Szybko okazało się, że zasłaniam dziewczynkom tablicę, więc zaczęły mi delikatnie sygnalizować żebym sobie poszedł. Ogólnie szkoła oczywiście była bardzo biedna, ale różnica w ubiorze dzieci, wyglądzie i wyposażeniu klasy pokazywała, że jednak w Mto Wa Mbu jest bardziej dostatnio.

Ostatnie odwiedzone miejsce to w dosłownym brzmieniu tego słowa – fabryka obrazów. Kilku lokalnych artystów produkowało tam na skalę masową obrazy w trzech afrykańskich stylach. Pierwszy z tych stylów to tinga tinga, nazwa pochodzi o nazwiska twórcy stylu. Tinga tinga to kolorowe postaci zwierząt, ptaków i ryb malowanych obok siebie, przypominających trochę dziecięce rysunki. Do malowania w tym stylu używane są małe pędzelki. Fino art to z kolei duże portrety zwierząt i ludzi, najpierw szkicowane a następnie kolorowane farbami. Kisu to trzecia metoda – malowanie narzędziem przypominającym nóż. W tym stylu powstają zwykle bardzo popularne obrazy stojących obok siebie, w rzędzie kobiet masajskich. Miejsce to nazwałem na wstępie fabryką, ponieważ powstają w nim niezliczone ilości obrazów. Co więcej, lokalni artyści przyjmują zamówienia na każdy widziany gdzieś po drodze obraz. Wystarczy im jego zdjęcie.

Pobyt w Mto Wa Mbu zakończyliśmy obiadem w lokalnej knajpce. Spróbowaliśmy tam wielu tradycyjnych dań i ruszyliśmy w długą drogę do Arusha.

Przed sama Arushą zatrzymaliśmy się jeszcze w Cultural Heritage Center. To wielkie centrum rękodzieła artystycznego. Warto obejrzeć, szczególnie obrazy. Ceny niestety są już na poziomie europejskim.

Po wjeździe do Arusha przesiadłem się do bajaji i pojechałem obejrzeć hotel w centrum miasta, w którym będę chciał nocować z następną grupą. Obecny hotel – Tulia Boutique jest klimatyczny i ma miłą obsługę, ale leży na obrzeżach miasta. Ja szukałem czegoś w ścisłym centrum. Reszta naszej grupy pojechała zrobić ostatnie zakupy na Masai Market. Korzystając z okazji zrobiłem sobie jeszcze samotny spacer po centrum Arusha, zajrzałem na kawę i przepyszne smoothie do The Raptor Coffee Bar i ponownie bajaji wróciłem do hotelu.

W hotel zjedliśmy pożegnalną kolację w bardzo dobrej restauracji o nazwie Savannah. Ostatni wieczór w Afryce dobiegł końca. Następnego dnia, z samego rana byliśmy już na międzynarodowym lotnisku Kilimanjaro.

Zdjęcia ilustrujące wpis: Mariola Górska

Kontakt Z NAMI

DANE FIRMY

AfricanFive.com Sp. z o. o.
NIP: 1182261266
REGON: 525184210

SIEDZIBA FIRMY

ul. Traugutta 14
05-870 Błonie
Polska